Drażni mnie niemożebnie to traktowanie ludzi jak niereformowalnych debili!

loslos
edytowano March 2019 w Forum ogólne
Ignac dixit https://www.tapatalk.com/groups/pismejker/trybuna-y-trybuna-y-t5693-s380.html#p143270

Jessto jedna z naszych narodowych chorób - jak kto zdobędzie wysoką funkcję dajmy na to ciecia, to czuje się już bogiem stworzycielem wobec wszystkich, którym może coś zabronić czy nakazać. A jak zostaje ministrem, to już po ziemi nie chodzi, ego go niesie niczym balon. Ostatnio coś takiego obserwuję na zawodowym poletku - pan minister rozstawia uczonych jak kapral rekrutów a wśród nich jest całkiem wielu takich, co to Gówina z całym ministerstwem by do jednej kieszeni schowali i by jeszcze sporo miejsca zostało.

Ale ale... Czy sam Ignac kiedyś nie należał do partii, której prezes czuł się starszym bratem Wieczności? Specjalnością owej partii było projektowanie świata doskonałego a nie wyszukiwanie rozwiązań szczegółowych
«1

Komentarz

  • Z moich kontaktów z naukowcami wynika spostrzeżenie odwrotne, tzn gdy zaczynasz ich traktować jak kapral rekrutów, zaczynają być produktywni, bez tego są jak głodne krowy na pastwisku.
  • Tia... tylko ich produkcja nadaje się do włożenia w buty. Jest w Polsce kilka tysięcy uczonych najwyższej światowej klasy i pracują oni zdecydowanie nie dlatego, że ktoś ich praska po pysku.
  • edytowano March 2019
    W swojej pracy zawodowej, spotkani przedstawiciele nauki, w większości, wymagali wstępnej kalibracji, aby dało się z nimi współpracować. Nieliczne wyjątki w młodszym pokoleniu.
    Co do rezultatu, to kalibracja dawała znośne rezultaty.
    Obserwacja dotyczy: informatyki, materiałoznawstwa, statystyki na ekonomii, medycyny.
  • Ja piszę tylko o tych kilku tysiącach z pierwszego rzędu. Tylko.
  • co to Gówina z całym ministerstwem by do jednej kieszeni schowali i by jeszcze sporo miejsca zostało.
    _____________

    To czemu nie schowali? Ile to razy czytałem na tym forum "if you're so smart, why aren't you rich"? A w tym wypadku "powerful"?
  • Człowiek awansuje aż do momentu gdy osiąga granicę swoich możliwości. Dlatego ludzie na poziomie nie będą Gówinami bo jest to poniżej ich kompetencji intelektualnych. No chyba żeby ktoś poprosił. A nie poprosi bo na poziomie Gówinów trwa walka na śmierć i życie o ministerialny taboret pomiędzy takimi dla których jest to szczyt kariery
  • edytowano March 2019
    Wogóle panowie na "G" to się nam w tym rządzie najmniej udali :-(
    I tak się składa że oboje z Małżonką musimy mieć z nimi do czynienia.
  • Prócz tego rzadko się zdarza, że Tesla jest zarazem Henry Fordem i Warrenem Buffetem.
  • "Schować do kieszeni" w tym przypadku nie oznacza zamożności tylko osiągnięcia. Sam znam kilkadziesiąt osób, które podając but Gówinowi do zawiązania uczyniłyby mu niezasłużony zaszczyt.
  • Rozumiem że Gowin jest podejrzany i śliski. Rozumiem że jego reforma nauki może nauce narobić szkód. Nie rozumiem rozważań o kilku tysiącach wybitnych ludzi nauki. Bardzo możliwe że są wybitni. Co jednak w związku z tym? Czy mamy im złożyć hołd, wysłać życzenia, poprosić o światłe przywództwo, podzielić się z nimi majątkiem albo co? A może, skoro Pan Bóg obdarzył ich takimi wybitnymi talentami, powinni ruszyć dupy i posłużyć nieco bardziej gorliwie ciemnemu plebsowi gorzej talentami obdarowanemu zamiast nadymać się w samozachwycie.
  • Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Kilka tysięcy superhiperwybitnych, a nawet genialnych osobistości, którym zwykły śmiertelnik niegodzien butów wyczyścić, nie może stworzyć w Polsce JEDNEJ wyższej uczelni na przyzwoitym światowym poziomie?
  • KAnia napisal(a):
    Jeżeli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Kilka tysięcy superhiperwybitnych, a nawet genialnych osobistości, którym zwykły śmiertelnik niegodzien butów wyczyścić, nie może stworzyć w Polsce JEDNEJ wyższej uczelni na przyzwoitym światowym poziomie?
    +
  • loslos
    edytowano March 2019
    Od rozmówców i od siebie wymagam precyzji. Użyłem określenie "minister Gówin", proszę nie podmieniać go na "zwykłego śmiertelnika." Każde słowo ma znaczenie.

    Od kiedy to uczeni tworzą uczelnie? Uczeni mają inne zadania, uczelnie tworzą urzędnicy. Do zabawnych rzeczy doszło - sławne polskie szkoły badawcze powstają poza granicami Polski. Że książki polskich uczonych wydawane sę przez zagraniczne domy wydawnicze - to jest standard od dziesięcioleci. W Polsce można komponować symfonie albo dowodzić twierdzeń matematycznych - można robić tylko te rzeczy, na które rzeczywistość zewnętrzna nie ma wpływu. Polska to pływanie w kisielu.
  • edytowano March 2019
    Pozwolę sobie mieć zdanie odrębne. Profesorowie, podobnie jak inni profesjonaliści- lekarze, sędziowie, geodeci, budowniczowie dróg i dziesiątki innych mają zwyczaj zwalniania się z odpowiedzialności za swoja dziedzinę, nasmiewania się z laików, wyniosłej odmowy dyskusji z nimi i oczekują bolidów i oklaskow. Wszyscy oni zapomnieli o swojej służebnej roli i obowiązku mnożenia talentów.
  • edytowano March 2019
    los napisal(a):
    . Do zabawnych rzeczy doszło - sławne polskie szkoły badawcze powstają poza granicami Polski. Że książki polskich uczonych wydawane sę przez zagraniczne domy wydawnicze - to jest standard od dziesięcioleci.
    No to aby obraz był pełniejszy, polscy naukowcy uciekają z Polski, bo mają dość systemu feudalnego w nauce, z takimi kwiatkami jak u mojego kumpla, którego 'autorem' pracy naukowej był Pan Profesor, współautorem Jego Usłużny, współautorką Pani Relaksująca Pana Profesora, a na końcu mój kumpel, w podziękowaniach jego realni pomocnicy. Nie wiem na ile jest to powszechne, ale mam kilka różnych, choć co do mechanizmu podobnych kwiatków. Angielski system kastowy w stanie czystym.
    Pomysł aby uczeni tworzyli uczelnie, jest równie głupi jak wymaganie od genialnych muzyków i kompozytorów aby zbudowali filharmonię.

  • ms.wygnaniec napisal(a):
    No to aby obraz był pełniejszy, polscy naukowcy uciekają z Polski, bo mają dość systemu feudalnego w nauce
    Acha. System feudalny to najdoskonalszy sposób organizacji ludzkiej zbiorowości, być może tylko w starożytnym Egipcie organizację mieli lepszą ale za mało o niej wiemy, by cokolwiek powiedzieć. A nauka bez systemu feudalnego nie ma szansy istnieć. Szyderstwa w stylu oświeceniowym (dokładnie tymi samymi słowami feudalizm ośmieszano wtedy) nie są dobrą metodą polemiczną.

    Katastrofa polskiej nauki wynika tylko i wyłącznie z antyintelektualizmu Polski po roku 1989.
  • KAnia napisal(a):
    nie może stworzyć w Polsce JEDNEJ wyższej uczelni na przyzwoitym światowym poziomie?
    A istotnie tak jest, że nie ma JEDNEJ wyższej uczelni? Czyżby rzeczywiście UW, UJ, UAM, UMK, UMCS to były tylko hetki-pętelki?

    W przypadku UW problem nie jest merytoryczno-dydaktyczny, a czysto urzędniczy. A mianowicie w wyniku bodaj stalinowsko-bierutowskich prześladowań uczelnia ta nie ma wydziału medycznego ani sztuk pięknych, więc jest kaleka, więc spada w rankingach myślę o jakie 100-200 miejsc.
  • los napisal(a):
    Czy sam Ignac kiedyś nie należał do partii, której prezes czuł się starszym bratem Wieczności? Specjalnością owej partii było projektowanie świata doskonałego a nie wyszukiwanie rozwiązań szczegółowych
    Skoro już na przysrywki personalne zejszło, to wyjaśnię tylko, że cechą szczególną danej partii była właśnie odmowa projektowania czegokolwiek i głoszenie przekonania, że "każdy głupi ma swój rozum" oraz że "dopóki urzędas się nie wpieprzy, dopóty wszystko będzie dobrze, bo milion ludzi szukających rozwiązań zawsze będzie mądrzejszych od jednego urzędasa".
  • los napisal(a):
    Acha. System feudalny to najdoskonalszy sposób organizacji ludzkiej zbiorowości,
    Brak precyzji w zapożyczonej nomenklaturze (przekazałem czyjeś sformułowania) jest moim błędem.
    Co do feudalizmu to często się sprawdzał, ale czasami nie. W mojej ocenie to ta druga sytuacja, jeżeli chodzi o naukę. W mojej ocenie system demokracji szlacheckiej przed jego zdegenerowaniem byłby lepszy, ale to raczej spekulacja niewiele warta, bo naukowcem nie jestem.


  • Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    KAnia napisal(a):
    nie może stworzyć w Polsce JEDNEJ wyższej uczelni na przyzwoitym światowym poziomie?
    A istotnie tak jest, że nie ma JEDNEJ wyższej uczelni? Czyżby rzeczywiście UW, UJ, UAM, UMK, UMCS to były tylko hetki-pętelki?
    Tak, niestety.

  • loslos
    edytowano March 2019
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    los napisal(a):
    Czy sam Ignac kiedyś nie należał do partii, której prezes czuł się starszym bratem Wieczności? Specjalnością owej partii było projektowanie świata doskonałego a nie wyszukiwanie rozwiązań szczegółowych
    Skoro już na przysrywki personalne zejszło, to wyjaśnię tylko, że cechą szczególną danej partii była właśnie odmowa projektowania czegokolwiek i głoszenie przekonania, że "każdy głupi ma swój rozum" oraz że "dopóki urzędas się nie wpieprzy, dopóty wszystko będzie dobrze, bo milion ludzi szukających rozwiązań zawsze będzie mądrzejszych od jednego urzędasa".
    No tak, tak, tak, powiedzieć można było wszystko. Bo owo oficjalne zawołanie "każdy głupi ma swój rozum" uzupełniane było milczącym założeniem, że rozumu tego nie ma, kiedy tworzy znane obecnie rozwiązania społeczne, wszystko trzeba to wypalić do gołej ziemi i dopiero wtedy tworzyć raj projektu Janusza i akolitów. Czyli prawo do własnego rozumu dano tylko głupim żyjącym obecnie, wcześniejsze pokolenia własnego rozumu nie miały.

    Na początku było to przekonywujące dzięki zawołaniu "socjalizm" - istotnie, pomysły komunistów rzadko były dobre, kiedy jednak ów okrzyk został rozszerzony na dokładnie wszystko, co bystrzejszym powinna zapalić się czerwona lampka.
  • loslos
    edytowano March 2019
    ms.wygnaniec napisal(a):
    los napisal(a):
    Acha. System feudalny to najdoskonalszy sposób organizacji ludzkiej zbiorowości,
    Brak precyzji w zapożyczonej nomenklaturze (przekazałem czyjeś sformułowania) jest moim błędem.
    Co do feudalizmu to często się sprawdzał, ale czasami nie. W mojej ocenie to ta druga sytuacja, jeżeli chodzi o naukę. W mojej ocenie system demokracji szlacheckiej przed jego zdegenerowaniem byłby lepszy, ale to raczej spekulacja niewiele warta, bo naukowcem nie jestem.


    Ja jestem. Od 39 lat z całkiem niezłymi wynikami i dogłębną znajomością tematu.

    Nauka w Polsce jest o tyle zabawna, że za komuny jej bardzo wiele dyscyplin było na światowym poziomie, niewielu sferom ludzkiej działalności się to udawało. Dlaczego? Warto temu tematowi poświęcić uwagę.

    A przyczyną obecnego kryzysu jest polski antyintelektualizm a nie feudalizm. Być może nawet feudalizm ratuje polską naukę przed całkowitym upadkiem.
  • Jest mi bardzo przykro to pisać, ale w mojej branży (R&D związane z przetwarzaniem danych i statystyką) darmowe internetowe kursy ze zgniłego zachodu są lepsze niż oferta UW czy Politechniki. Jestem absolwentem pierwszego, a na PW robiłem podyplomówkę, bo potrzebowałem glejtu.
    Jakaż więc musi być przepaść, gdy studiuje się tam normalnie.
  • los napisal(a):
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    los napisal(a):
    Czy sam Ignac kiedyś nie należał do partii, której prezes czuł się starszym bratem Wieczności? Specjalnością owej partii było projektowanie świata doskonałego a nie wyszukiwanie rozwiązań szczegółowych
    Skoro już na przysrywki personalne zejszło, to wyjaśnię tylko, że cechą szczególną danej partii była właśnie odmowa projektowania czegokolwiek i głoszenie przekonania, że "każdy głupi ma swój rozum" oraz że "dopóki urzędas się nie wpieprzy, dopóty wszystko będzie dobrze, bo milion ludzi szukających rozwiązań zawsze będzie mądrzejszych od jednego urzędasa".
    No tak, tak, tak, powiedzieć można było wszystko. Bo owo oficjalne zawołanie "każdy głupi ma swój rozum" uzupełniane było milczącym założeniem, że rozumu tego nie ma, kiedy tworzy znane obecnie rozwiązania społeczne, wszystko trzeba to wypalić do gołej ziemi i dopiero wtedy tworzyć raj projektu Janusza i akolitów. Na początku było to przekonywujące dzięki zawołaniu "socjalizm" - istotnie, pomysły komunistów rzadko były dobre, kiedy jednak ów okrzyk został rozszerzony na dokładnie wszystko, co bystrzejszym powinna zapalić się czerwona lampka.
    To prawda.

    Ładnie opisał swój kryzys wiary nasz b. kol. Zajac, który zwierzył mi się kiedyś, że gdyby Januszek miał rację np. co do szfecjalizmu, to powinien tam być wypalony krater, a nie kwitnąca gospodarka i zamożne, zadowolone społeczeństwo.

    Nie znaczy to, że w szfecjalizmie nie ma się do czego przyczepić, że tu źle a tam niedobrze, ale na dziś to raczej Somalijczycy starają się przebić do Szfecji, a nie na odwrót.
    los napisal(a):rozumu tego nie ma, kiedy tworzy znane obecnie rozwiązania społeczne
    Podoba mi się to sformułowanie, takie Petersonowskie. Peterson cięgiem prawi, że najpierw trzeba doprowadzić do ładu swój pokój, a potem dopiero zajmować się sprawami trudniejszymi, jak np. reformowanie systemu kapitalistyczno-demokratycznego.

    Kiedyś sam miałem podobną refleksję, jak minąłem się w korytarzu którejś z "naszych" fundacji z wychudzonym dwudziestolatkiem w byle jakim garniturku. "Kimże ty jesteś" pomyślałem "żeby zmieniać Tenkraj, który jest jednym z najlepszych państw w historii, a obecnie też w pierwszej lidze świata?"

    Postęp powinien być ograniczony i w granicach prawa. Wtedy ma to sens. No, chyba że ktoś jest jenijuszem w rodzaju Napoleona, który jednoosobowo przesunął świat z wieku XVIII w wiek XIX. No ale takich jenijuszy nie jest dużo, se pedzmy. Aleksander Wielki. Zulus Czaka.

    Nawet Lenin, jak czytam w Wikipedyjej, "w sprawach ekonomicznych był raczej konserwatystą, a koncepcja jego opierała się w dużej mierze na systemie racjonowania zastosowanym np. w Niemczech w czasie I wojny światowej" - i wymyślił NEP, czyli wolną gospodarkę plus państwowe syndykaty plus koncesje dla kapitalistów. W sumie ciekawe, czemu Stalin nie wytrzymał i posłał wszystkich kułaków, kapitalistów i innych kondrewolucjonistów na Sybir.
  • loslos
    edytowano March 2019
    Szturmowiec.Rzplitej napisal(a):
    Ładnie opisał swój kryzys wiary nasz b. kol. Zajac, który zwierzył mi się kiedyś, że gdyby Januszek miał rację np. co do szfecjalizmu, to powinien tam być wypalony krater, a nie kwitnąca gospodarka i zamożne, zadowolone społeczeństwo.
    To już nawet nie o to idzie, czy w Szfecji jest lepiej czy gorzej ale o sprzeczność z zasadą "każdy głupi ma swój rozum." Nieprzymuszani przez nikogo Szwedzi zrobili sobie to co zrobili, bo chcieli mieć dobrze. Albo niedobrze, to jest wyłącznie ich sprawa. Każdy głupi ma swój rozum.

    A wracając do naszych baranów-naukowców: strasznie mnie zaszokowała polemika między prof. Nowakiem a dr Gówinem. Dr Gówin coś tam wymyśla, prof. Nowak pisze akademicką epistołę, dlaczego rzecz uznaje za pomysł umiarkowanie dobry, a na to dr Gówin odpowiada: Ty debilu, nie zrozumiałeś ani słowa. Niby określeń użył innych ale treść była dokładnie taka.
  • Losie, co uważasz za kluczowe wyróżniki systemu feudalnego?
    Dla mnie:
    1. Relacja Suweren-Suzeren
    2. Dziedziczność
    3. Stanowość z przyblokowanym awansem
    Bo coś się na nomenklaturze rozjeżdżamy mi się widzi.
  • Dziedziczności w polskiej nauce nie ma, przez lat 40 nie spotkałem się z jednym przypadkiem dziedziczenia stanowiska. Stanowości w sensie, że adiunkt zostanie adiunktem do końca życia i jego dzieci też będą co najwyżej adiunktami, też w sposób oczywisty nie ma, jak w ogóle coś można takiego zasugerować?

    Jest relacja suweren-wasal (suzeren to wyższy rodzaj suwerena). Ile razy się ją narusza, jak np. w przypadku relacji Gówin-Nowak, tyle razy jest to katastrofą.
  • Oczywiście relacja Wasal-Suweren-Suzeren, gdzie wasal mojego wasala nie jest moim wasalem (co śmiesznie jest widoczne w obecnych dużych korpo ;) )
    Stanowość ... czy szefowanie Katedrom/Wydziałom/Uczelniom to nauka czy administracja?
    Co do dziedziczności to:
    - medycyna - znaczny nepotyzm
    - informatyka - obserwowany nepotyzm
    - prawo - znaczny nepotyzm
    Uwaga, to dotyczy niższego poziomu, bo szczytu znam za mało aby mieć jakieś wartościowe obserwacje.
  • ms.wygnaniec napisal(a):Co do dziedziczności to:
    - medycyna - znaczny nepotyzm
    - informatyka - obserwowany nepotyzm
    - prawo - znaczny nepotyzm
    Nauka - niewielki nepotyzm. W zestawieniu z pozostałymi dziedzinami - na granicy świętości.

    Szefowanie Katedrom/Wydziałom/Uczelniom to administracja i to administracja niepożądana - jak kto chce, to wszyscy pozostali na tę fuchę go wybiorą z radością, że oni do papierów nie muszą. Nie ma oczywiście mowy o jakimkolwiek dziedziczeniu.

    Jedyne czego się uczepiłeś to jest to, że trzydziestoletni adiunkt nie może pomiatać sześćdziesięcioletnim profesorem. To złe? No chyba, że jest wiceministrem.

  • los napisal(a):
    Jedyne czego się uczepiłeś to jest to, że trzydziestoletni adiunkt nie może pomiatać sześćdziesięcioletnim profesorem. To złe? No chyba, że jest wiceministrem.

    Nie, ja się uczepiłem tego, że w części polskiej nauki trzydziestoletni adiunkt musi wyrabiać dorobek naukowy Panu Profesorowi. To nie ma nic wspólnego z pomiataniem a bardziej z pańszczyzną, i to z tej późnej mocno zdegenerowanej wersji.
  • loslos
    edytowano March 2019
    ms.wygnaniec napisal(a):
    los napisal(a):
    Jedyne czego się uczepiłeś to jest to, że trzydziestoletni adiunkt nie może pomiatać sześćdziesięcioletnim profesorem. To złe? No chyba, że jest wiceministrem.

    Nie, ja się uczepiłem tego, że w części polskiej nauki trzydziestoletni adiunkt musi wyrabiać dorobek naukowy Panu Profesorowi.
    Kościół się atakuje identycznie - biskup dyma młodych księży. Czy jest to prawda? W całkiem wielu przypadkach zdecydowanie jest. Czy na tym polega chrześcijaństwo? Nie.

    Zrozumiałeś błąd? Pars pro toto. Nadużycia (które są) nie definiują stanu typowego. No chyba, że zepsucie jest całkowite. Że nie jest tak w nauce wiem, mam nadzieję, że nie jest tak w Kościele. Adiunktowi jest łatwiej niż księdzu - może sobie bez problemów pójść, jeśli mu się nie podoba, a ksiądz jednak przysięga biskupowi posłuszeństwo.

    Problemem polskiej nauki nie jest feudalizm a jego brak, to, że jednak trzydziestoletni adiunkt może pomiatać sześćdziesięcioletnim profesorem. W innym wątku o tym było, jakoś go nie mogę znaleźć. Zgadłeś o co idzie?

  • Ja rozumiem, ale z powodu wieku mam większy kontakt z ludźmi, którzy mają 30-50 lat i kariera naukowa była znacząco nacechowana opisaną patologią.
    Tak, to nie jest nauka, ale napisze ponownie z ToT polskiej nauki miałem mały kontakt, moja obserwacja dotyczy poziomów niższych.
    Tak ja rozumiem o co chodzi z terminowaniem i co się robiło z krnąbrnymi głupkami.
  • los napisal(a):
    Dziedziczności w polskiej nauce nie ma, przez lat 40 nie spotkałem się z jednym przypadkiem dziedziczenia stanowiska. Stanowości w sensie, że adiunkt zostanie adiunktem do końca życia i jego dzieci też będą co najwyżej adiunktami, też w sposób oczywisty nie ma, jak w ogóle coś można takiego zasugerować?

    Jest relacja suweren-wasal (suzeren to wyższy rodzaj suwerena). Ile razy się ją narusza, jak np. w przypadku relacji Gówin-Nowak, tyle razy jest to katastrofą.
    Ze świadkiem naukowym mam kontakt przez rodzinę i przyjaciół, wiec gorszy niż kolega, ale - przynajmniej w warunkach krakówka i dziedzin w jakich działają moja żona i znajomi - "feudalizm" jest prawdziwym problemem.
    Jest dziedziczenie - wiadomo, że Zolle rodzą się profesorami prawa, a Dubiele medycyny. W innych dziedzinach jest podobnie - w ekologii jest trzech Janurych, a przy nazwiskach niektórych botaników, zoologów czy geografów trzeba zaznaczać czy chodzi o starego czy młodego...
    Relacja wasal-suweren-suzeren jest może OK, ale często przybiera formy zwykłego pasożytnictwa. Zwłaszcza w sytuacjach, gdy stojący wyżej już nie bardzo nadążają, za tym co dzieje się w ich dziedzinie. Znam człowieka (zresztą były FF-orómowicz i EC-owicz), któremu habilitację uwaliła komisja, w której sumaryczny H-index recenzentów był niższy niż ten parametr u ocenianego przez nich kandydata (cała komisja miała w sumie 13, a niedoszły habilitant 12). I w ten sposób płynnie przechodzimy do blokowania awansu: Małżonka była świadkiem jak zdenerwowany panprofesor pytał wszystkich o radę na czym by tu można uwalić habilitację, której przewodniczył, bo wprawdzie kandydatka spełniała kryteria, ale przyznanie jej stopnia grozi tym, że "Rzeszów za bardzo urośnie".
    Znam też przypadek człowieka, któremu ze względu na zazdrość o uznanie głównych światowych specjalistów w dziedzinie nie zleca się recenzji doktoratów ani habilitacji - bo w ten sposób nie spełnia formalnego wymogu do profesury zwyczajnej....

    Ja wiem, że to tylko anegdotki, ale jednak warto by sprawdzić czy skala jest rzeczywiście tak mała jak kolega pisze..

    To oczywiście można wyprowadzić z "antyintelektualizmu" III RP, ale najpierw dobrze byłoby wiedzieć, co to właściwie jest ten "antyintelektualizm".

  • los napisal(a):
    sławne polskie szkoły badawcze powstają poza granicami Polski.
    Że książki polskich uczonych wydawane sę przez zagraniczne domy wydawnicze - to jest standard od dziesięcioleci.
    Mógłbym poprosić o jakieś wskazówki do ich namiaru? Przepytałem wujka gógla i chyba źle go pytałem.
  • loslos
    edytowano March 2019
    allium napisal(a):
    Małżonka była świadkiem jak zdenerwowany panprofesor pytał wszystkich o radę na czym by tu można uwalić habilitację, której przewodniczył, bo wprawdzie kandydatka spełniała kryteria, ale przyznanie jej stopnia grozi tym, że "Rzeszów za bardzo urośnie".
    Biskup dupcący kleryków. Jest sporo anegdotycznych dowodów, że Kościół=pedofila, czyż nie? Wiele z nich nawet jest prawdziwych.

    Uwalanych habilitacji są procenty, choć uwalony habilitant zawsze powie, że to w wyniku spisku. Cóż innego miałby powiedzieć? Problemem raczej są habilitacje obronione, które obronione być nie powinny. Nikomu nie opłaca się uwalić doktoratu lub habilitacji, więc przechodzą. Wiem co piszę, uczestniczyłem w ponad setce przewodów habilitacyjnych.

    Problemy polskiej nauki są inne, są to zresztą problemy Polski jako takiej.

  • los napisal(a):
    Np. ten pan i to co stworzył http://www.oxford-man.ox.ac.uk/people/marek-musiela
    Dziękuję!
  • los napisal(a):
    za komuny jej bardzo wiele dyscyplin było na światowym poziomie
    Byc moze bylo to tylko wrazenie wywyolane efektem izolacji.

    Zaburzony zostal lancuch bodziec-reakcja. Belkoczesz - dostajesz granty i nagrody,
    starasz sie zrozumiec od podstaw - odchodzisz w nicosc. Jak to mozliwe, ze pracownik Lidla zarabia wiecej niz adiunkt na bardzo duzym uniwersytecie?



  • loslos
    edytowano March 2019
    Pawlak, Trautman, Schinzel, Pokorski, Mróz, Woronowicz, Misiurewicz, Zabczyk, Iwaniec, Mostowski, Horodecki, Kwapień, Lasiecka, Musiela, Woyczyński....

    Mógłbym tak z pamięci godzinami a to tylko ten wycinek nauki, o którym kolega ma szansę coś wiedzieć. Obelżywy dla nich (i dla nas o samym koledze nie mówiąc) jest kolegowy nihilizm.
  • edytowano March 2019
    Czy nauki ścisłe były w PRL wolne? Chodzi mi o to czy można je było uprawiać nie kłaniając się marksizmowi? Jeśli tak, to byłaby przynajmniej częściowa odpowiedź na pytanie skąd wysoki poziom.
  • loslos
    edytowano March 2019
    Tak, zdecydowanie. Peem więcej - komuchy znały nieodparty urok bomby atomowej, więc fizycy w bloku wschodnim byli uprzywilejowani, pozwalano im na wszystko, byle tylko robili narzędzia do zabijania, kaleczenia i sprawiania bólu. Ruskim i Enerdowcom mniej ale pozostałym pozwalano nawet w miarę swobodnie jeździć na Zachód, by mogli podpatrzeć ichnie sposoby na zabijanie, kaleczenie i sprawianie bólu.

    Pożądanych narzędzi do zabijania, kaleczenia i sprawiania bólu polscy fizycy komuchom za bardzo nie skonstruowali, za co im chwała, ale fizykę rozwinęli całkiem nieźle. Teraz się zwija i zwinie się całkiem, kiedy umrze ostatni zatrudniony za komuny. Dziś typowy fizyk to Rafał Suszek.
  • edytowano March 2019
    (usuwam gdyz doczytalem watek do konca i znalazlem odpowiedz)
  • Adnokamieńcew w ogóle znany jest jako wyjątkowo obrzydliwa kreatura ale tylko i wyłącznie ze względu na cechy osobiste, w tym przypadku korzyści Bosego przekraczały jego straty - praca z Einsteinem warta jest użyczenia mu drobnego kawałka swych osiągnięć.

    Zazwyczaj jest to symbioza, człowiek młody ma energię, starszy wiedzę i doświadczenie, obu czynników trzeba, by risercz był pełnowartościowy. Dlatego system feudalny w nauce tak dobrze się sprawdza.

    A jeśli o korupcji mówimy, korupcja w postaci okradania młodych z ich osiągnięć jest dosyć rzadka, bo profesor nie ma korzyści z odebrania zasług młodszemu współpracownikowi. Jest odwrotnie - praca z kimś młodszym jest bardziej prestiżowa niż samodzielna, bo można się puszyć: zobaczcie jakiego geniusza znalazłem i wykształciłem! To wszystko moja zasługa! Kolejna korzyść z feudalizmu.

    Typowa korupcja jest w drugą stronę - młody ambitny wyszukuje zasłużonego profesora i prosi go, błaga, by ten zgodził się na użyczenie swego nazwiska jako współautora pracy, którą już ten młody ambitny sam napisze. Profesorowie o mientkich sercach czasem się zgadzają.

    Świat zazwyczaj jest inny niż to teoretyk sobie wymyśli.

  • No ale przynajmniej bozony nazywają się bozonami, a nie einsteinionami. Zawsze coś.
  • Ale rozkładają się zgodnie ze statystyką bosego Einsteina.
  • Przyczyną katastrofy polskiej nauki jest oczywiście brak feudalizmu. Taki njus się pojawił https://niezalezna.pl/264214-powstanie-fundusz-polskiej-nauki

    Zabrzęczał komuś jakiś dzwonek?
  • edytowano March 2019
    Mogą być "Hells Bells"?
  • Powinny.
  • Wirtualny Instytut Badawczy to może i pieniądze powinny być też wirtualne?
    Cenię i szanuję instytucje o nieweryfikowalnych celach, za to z realnymi i weryfikowalnymi pieniędzmi do dyspozycji.
  • Finansowany polcoinami.
Aby napisać komentarz, musisz się zalogować lub zarejestrować.